Sprzątanie po kimś rodzi frustrację. Zbierając te śmieci, starając się nie wdepnąć w psie gówno, trudno zrozumieć tych, którzy do tego doprowadzają. Ilość butelek po alkoholu, puszek, plastikowych butelek po napojach zalegających na poboczach naszych ulic jest zatrważająca. Nie jest żadnym wytłumaczeniem, że w okolicy nie ma kosza na śmieci. Ten kosz jest, tylko kilkadziesiąt metrów dalej. A nawet gdy go nie ma, to czy to kogoś usprawiedliwia?
Zresztą patrząc na ten syf przy ławkach, obok których stoi kosz na śmieci, można sobie zadać pytanie czy ci ludzie wiedzą co to jest kosz na śmieci.
Nie ma co się oszukiwać – jako społeczność mamy niską kulturę. Nie dbamy o innych, skupiamy się tylko na swoich sprawach, a że psia kupa komuś się nie podoba?
Druga refleksja dotyczy dzieci. Nie to, że one brudzą bardziej niż dorośli, ale sprzątając po kimś może nauczyłyby się sprzątać po sobie. Może wtedy, będąc nastolatkiem a potem dorosłym człowiekiem, nie wyrzuciłby puszki czy paczki po papierosach na ulicę – przypominając sobie robienie porządków w naszej okolicy.
Nie można przecież postawić strażnika za każdym człowiekiem i pilnować, czy przypadkiem nie wyrzuca resztki papierosa, czy sprząta po swoim psie itd. Włączmy brak tolerancji dla takiego zachowania, zwracajmy uwagę takim osobom, wzywajmy straż miejską. Wiem że to nie łatwe, że można jeszcze usłyszeć to i owo, ale nie ma innej metody. To w końcu nasza pobłażliwość sprawia, że te „brudasy” są tacy bezkarni.
I na koniec jeszcze o psach. W sporze dotyczącym zakazu wprowadzania psów do parku, staram się zachować bezstronność. Pewnie niektórym osobom trudno w to uwierzyć. Jednak oprócz tych, którzy są takim zapisem oburzeni, są tacy, którzy się z tego cieszą. Pomijam kwestię prawną, ponieważ to ktoś inny prawnie ten regulamin uzasadnia i ktoś inny rozstrzygnie o jego konstytucyjności (zostawmy na boku dywagacje, czy konstytucja jeszcze obowiązuje…). Problem istnieje niezależnie od tego, jakiego paragrafu się używa do uzasadnienia swojego stanowiska. Każdy, kto wziął udział w naszej sobotniej akcji klnął i złorzeczył pod nosem myśląc o psach i ich właścicielach. I jest mi wszystko jedno, czy są kosze czy nie, czy są chaszcze i brud dookoła – nikogo to nie usprawiedliwia. Właściciele psów, którzy mają pretensje do zapisów regulaminu parku raczej niech mają pretensje do samych siebie. To ich zachowanie antagonizuje pozostałą cześć lokalnej społeczności. Argument, że „przecież my sprzątamy” ginie w tym, co widać na naszych ulicach.
Jeszcze raz: wracajmy uwagę na ten brak poszanowania prawa i porządku. Niech każdy właściciel psa ma świadomość, że ktoś na niego patrzy, że może mu zwrócić uwagę i wezwać straż miejską. To samo dotyczy ludzi, którzy nie wiedzą do czego służy kosz na śmieci.
Robert Widz
20.03.2016
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!