Może być zdjęciem przedstawiającym droga i niebo

Dzisiaj wybory sołeckie. Zapewne nie wszyscy nasi mieszkańcy mają świadomość, że formalnie Józefosław jest wsią, a każda wieś ma swojego Sołtysa i Radę Sołecką. Czy w Józefosławiu, w którym mieszka ok. 12000 ludzi, który nie jest już typową wsią lecz dużą miejscowością, który w Radzie Miejskiej jest reprezentowany obecnie przez 2 radnych, wybieranie sołtysa ma jeszcze jakiś sens?

Każda forma angażowania mieszkańców w działania na rzecz naszej lokalnej społeczności jest potrzebna i sołtys i rada sołecka takie zaangażowanie wzmacnia. Ponieważ wszystkie najważniejsze dla naszej codzienności decyzje podejmowane są przez Burmistrza i Radę Miejską, oczywistym jest, że sołtys i rada sołecka mogą stanowić wsparcie radnych w inicjatywach i działaniach podejmowanych przez Gminę. Wsparcie, które polega na współdziałaniu z Gminą już na etapie podejmowania inicjatyw, ustawiania priorytetów oraz dyskusji o możliwościach i ograniczeniach. Z drugiej strony sołtys może wybrać rolę recenzenta i naczelnego krytyka działań Gminy, jednoczyć mieszkańców do „walki” o realizację ich potrzeb. Oczywiście, że może. Tylko że takich recenzentów mamy wielu – obserwując media społecznościowe można odnieść wrażenie, że Józefosław „jest w ruinie”. „Basenu nie ma, szkoła za mała, żłobków i przedszkoli za mało, boiska nie ma, placów zabaw nie ma, chodników nie ma, woda nas zalewa, metra nie ma – a gmina nic nie robi”. Znamienne jest to, że autorami takich opinii są zwolennicy obecnego sołtysa. Jest u nas „tak źle”, że w ostatnich latach przybyło nam kilka tysięcy nowych mieszkańców – którzy przecież sami wybrali to miejsce i raczej nie dlatego, że jest u nas „tak źle”.

Dziękuję wszystkim, którzy decydują się wejść polemikę z takimi opiniami. Dziękuję @zosiasanejko za wpis na FB, który przeciwstawia się tej krytyce i przedstawia naszą miejscowość jako fajne miejsce do życia, w którym w ostatnich latach tak wiele się zmieniło. Oczywiście wciąż jest i zawsze będzie dużo do zrobienia, a do realizacji potrzebne jest zaangażowanie naszych mieszkańców i praca na poziomie Rady Miejskiej i Burmistrza.

Od wyborów samorządowych w 2014 r. razem z Kasią Krzyszkowską-Sut angażujemy się w pracę na rzecz naszej małej ojczyzny. Założyliśmy Stowarzyszenie Pomysł na Józefosław, prowadzimy portal Józefosław 2.0. Jesteśmy dumni z efektów tej pracy i z tego, jak wiele naszych inicjatyw zostało przez Gminę zrealizowanych. Nasi mieszkańcy zauważyli te dobre zmiany i w wyborach w 2018 r. wybrali nas ponownie do Rady Miejskiej. Kasia pracuje w Radzie Miejskiej, a ja w 2019 zostałem II Zastępcą Burmistrza. Cieszę się, że Kasia zdecydowała się kandydować na sołtysa i zgromadzić wokół siebie ludzi, gdy chcą w nowej Radzie Sołeckiej zaangażować się w pracę dla Józefosławia. Wierzę, że jeśli zdobędą oni Państwa głosy, będzie to z korzyścią dla mieszkańców. Będzie to też szansa na lepszą współpracę Sołtysa i Radą Sołeckiej z Gminą. Zamiast „trzeba było zrobić lepiej” zaczniemy rozmawiać „co zrobić i jak zrobić to dobrze”. Bo przecież nam wszystkim zależy, aby Józefosław był coraz fajniejszym miejscem do życia.

Zatem idę głosować na Katarzynę i jej kandydatów do Rady Sołeckiej – do czego również Państwa zachęcam.

21.11.2021

Robert Widz

Radny Rady Miejskiej w Piasecznie w kadencji 2014-2018, wybrany do Rady Miejskiej na kadencję 2018-2023, po rezygnacji z mandatu radnego obecnie pełni funkcję II Zastępcy Burmistrza Miasta i Gminy Piaseczno.

Jest super! W naszym okręgu (nr 3) Koalicja Obywatelska zdobyła 4 mandaty! Kasia Krzyszkowska-Sut i ja zostaliśmy wybrani Waszymi głosami do Rady Miejskiej w Piasecznie. Ja dostałem 755 głosów, Kasia 572 głosy, będąc na 3 i 4 miejscu na liście. To podobno nie lada wyczyn.
Dziękujemy za każdy głos oddany na nas i na Koalicję Obywatelską!
Piąty mandat przypadł Pani Hani Krzyżewskiej z Julianowa z komitetu Nasz Sport i Kultura, Wspólne Razem, również z koalicji organizacji prodemokratycznych.
Frekwencja wyborcza w Józefosławiu wyniosła od 60% do 72% (najwięcej w gminie). Możemy być z siebie dumni! W nowej Radzie Miejskiej KO będzie miała 15 mandatów, 3 przypadły NSiK a pozostałe 5 dostał PIS.
Danielowi Putkiewiczowi zabrakło nieco ponad 400 głosów, aby w pierwszej turze został Burmistrzem (otrzymał blisko 49% głosów). Druga tura za 2 tygodnie, 4 listopada. Daniel Putkiewicz zmierzy się z Wojciechem Ołdakowskim z PiS.

Robert Widz

Radny Rady Miejskiej w Piasecznie – obecnej i PRZYSZŁEJ!!! kadencji.

22.10.2018

Dziś o komunikacji z mieszkańcami. W naszym programie sprzed 4 lat pisaliśmy o stworzeniu platformy, przy pomocy której będziemy informować mieszkańców o tym co się dzieje i co jest planowane. Zapewne podobnie jak Państwu, nam też brakowało wcześniej takich informacji. Wtedy stworzyliśmy portal ww.jozefoslawdwazero.pl – który właśnie odwiedzacie. Zaczęliśmy tam zamieszczać informacje i artykuły, było tego coraz więcej i więcej.
W marcu 2017 r. strona przeszła metamorfozę, zmieniliśmy układ stron tak, by łatwiej było docierać do informacji.
Dzisiaj możemy powiedzieć, że to wielki sukces. W ciągu ostatnich 365 dni nasz portal zanotował ponad 216 tys. odwiedzin i ponad 130 tys. odwiedzających. Wcześniej było rocznie ok. 100 tys. odwiedzin i 40 tys. odwiedzających. Wynik imponujący.

Jak rozmawiamy z mieszkańcami to robimy sondę: kto zna nasz portal? 50% mówi, że nie zna.. Czyli jest jeszcze wielki potencjał!

Portal to również ogromna praca: blisko 400 artykułów w 19 kategoriach, ponad 90 stron, 740 komentarzy. Wszystko to robimy sam: sami piszemy, sami redagujemy stronę. I żartujemy teraz z siebie, że staliśmy się „pisarzami”, cały czas coś piszemy..

Wykorzystujemy też do komunikacji Facebooka, gdzie na fanpage Józefosław 2.0 wrzucamy linki do naszego portalu. Tu obserwuje nas obecnie ponad 1800 użytkowników. Kanałem komunikacji są również grupy Józefosław i Julianów oraz Dąbrówka i Kerszek – subiektywnie oraz Józefosław, Julianów, Mysiadło – Nasza Społeczność. Bez ograniczeń, gdzie udostępniamy wpisy.
Nasz największy zasięg to blisko 9000 odbiorców. Taki zasięg miała informacja o malowaniu pasów na Wilanowskiej – czyli pozytywna, neutralna wiadomość zdobyła największy zasięg!
Oczywiście artykuły o drogach cieszą się niezmiennie ogromnym zainteresowaniem – w końcu to temat, który dotyka nas najbardziej. Raporty o drogach mają ok. 5 tys. odwiedzin – to naprawdę dużo.
Widać, że interesujecie się Państwo tym co się dzieje i znajdujecie te informacje na naszym portalu. Bardzo się cieszymy i dziękujemy – robimy to dla Was.

Nasi mieszkańcy są też największymi w gminie użytkownikami aplikacji mobilnej Mobile Alert, którą można zgłosić różnego rodzaju interwencje bezpośrednio do gminy. Blisko połowa z ponad 800 zgłoszeń pochodzi z naszej okolicy. Jesteśmy aktywni!

Trochę gorzej jest, gdy chodzi o aktywność we wskazywaniu potrzeb czy sugestii: ostatnia inicjatywa I love Jó & Ju pozostała właściwie bez odzewu. Czyli zgłaszamy interwencje, ale pomysły czy sugestie raczej zostawiamy komuś innemu. W tym obszarze jest więc dużo do zrobienia.
Cieszymy się, że nasza praca nie idzie na marne – to, że korzystacie z naszego portalu jest dla nas największą satysfakcją.

Robert Widz, Katarzyna Krzyszkowska-Sut
Radni Rady Miejskiej w Piasecznie
18.10.2018

W wakacyjnym numerze Newsweeka przeczytałem bardzo ciekawy artykuł Cezarego Michalskiego, o dzisiejszych politycznych podziałach. Otóż według autora, tradycyjny podział na prawicę i lewicę nie jest już aktualny. Został zastąpiony przez konflikt antyliberalnego populizmu (prawicowego i lewicowego) z liberalnym centrum. Do tego antyliberalni populiści sięgają po narodową i totalitarną narrację, zawłaszczając „tradycyjne” wartości i historyczną „prawdę”. Jest to ogólnoświatowy trend i polskie spory niczym się tu specjalnie nie różnią od niemieckich, francuskich czy włoskich. Polecam ten artykuł, nr 31/2018.

W małej polityce populizm też kwitnie, choć ma inną podstawę – są nią udręki codziennego życia. Ludzie nie chcą słuchać o procedurach, pozwoleniach, czy o budżecie. Pragną usłyszeć, że ich codzienny problem będzie rozwiązany TU i TERAZ, a politycy dlatego tak chętnie iprześcigają się w swoich wyborczych obietnicach.

Z pośród kandydatów na burmistrza Piaseczna, jeden obiecuje wycofanie się z płatnego parkowania w centrum Piaseczna, drugi odwróci „reformę” Chyliczkowskiej, trzeci zmieni projekt ul. Spacerowej, która już jest w budowie. Każda z tych obietnic bierze się stąd, że istnieje jakaś zagorzała grupa społeczna, która nie akceptuje wdrożonych już projektów.

Jeszcze niedawno wydawało mi się, że radny nie jest politykiem, że zajmuje się „tylko” lokalnymi sprawami. Ale lokalne sprawy to jest polityka, moje zachowanie, reakcje i decyzje dotykają właśnie tych codziennych trosk i stale poddaję się społecznej weryfikacji. A polityka to praca zespołowa. Dwa lata temu zapisałem się do partii rozumiejąc, że realizacja każdej idei wymaga pracy zespołowej, zgromadzenia politycznej większości. I to, że zmianę trzeba robić a nie jej tylko oczekiwać. Ani bycie „bezpartyjnym” nie jest żadną cnotą, tak jak bycie „partyjnym” nie jest wstydem. Należy odróżnić partyjność od partyjniactwa, które rozumiem jako pragnienie, by innej partii się nie udało, by sukces można było przypisać tylko sobie. 

Drażni mnie i populizm i hipokryzja, nie potrafię obiecywać rzeczy mało realnych, lub takich, które nie leżą w kompetencji gminy. Na przykład liceum ogólnokształcące to kompetencja powiatu – niech tym zajmują się kandydaci do Rady Powiatu. Wolę deklarować pracę nad zadaniami, które są możliwe realizacji, czy współpracę z innymi samorządami i instytucjami – co też wymaga wysiłku, determinacji, negocjacji, również wiedzy, doświadczenia i uporu.

Dzisiaj mogę powiedzieć, że praca radnego to najtrudniejsza praca, jaką kiedykolwiek wykonywałem, a mam za sobą korporacyjną karierę z wieloma sukcesami. Ale kiedy udają się takie rzeczy, jak płatne parkowanie, dwukierunkowa Chyliczkowska, bezpieczna i piękna Spacerowa, Wilanowska czy rondo Geodetów, ta najtrudniejsza praca daje wielką satysfakcję i radość. Wtedy chce się więcej.

Robert Widz

Radny Rady Miejskiej w Piasecznie

15.10.2018 r.

Ulica Cyraneczki ma pokręconą historię. Pierwsze odcinki były budowane na podstawie porozumienia gminy z powiatem. Gmina wykupowała grunty, przekazywała je do Starostwa i zabezpieczała 50% kosztów budowy w formie dotacji rzeczowej do Starostwa. Teraz jest inaczej, ale o tym już w tekście.

W latach 2006-2014 Starostą Powiatowym jest p. J.A. Dąbek. Od listopada 2014 osobą odpowiedzialną za drogi jest p. Ksawery Gut, członek Zarządu Powiatu.

Cały projekt ul. Cyraneczki wykonał Starosta Powiatowy. Wyjątkiem jest skrzyżowanie ul. Cyraneczki z Julianowską, które zaprojektowała gmina.

A teraz chronologia zdarzeń, od momentu, kiedy zostałem radnym Rady Miejskiej w Piasecznie.

2015

Na ul. Cyraneczki w budżecie gminy jest zarezerwowane 850 tys. zł, w budżecie powiatu 1 mln. zł. Ma być wybudowany odcinek od Julianowskiej do Sybiraków i skrzyżowanie ul. Julianowskiej z Cyraneczki.

Na odcinek od ul. Sybiraków do ul. Julianowskiej jest pozwolenie na budowę i Starosta buduje ten fragment ulicy.

Skrzyżowanie zostało podzielone na dwa zadania:

A.Wykonanie przepustu Rowu Jeziorki

B.Wykonanie skrzyżowania z odwodnieniem

Część A: w połowie roku 2015 gmina uzyskała pozwolenie na budowę, jednak okazało się, że w dokumentacji nie znalazła się jedna działka, jej właściciel miał prawo do odszkodowania i został pominięty. Osoba ta złożyła odwołanie od decyzji o pozwoleniu na budowę do Wojewody Mazowieckiego. Najpierw jest pinpong kto może zapłacić odszkodowanie. Gmina chce, ale nie może. Powiat też nie może. A wojewoda czeka na dokumenty z powiatu i gminy. Żeby było śmieszniej, chodzi o kilkanaście tys. zł.

Część B: w czerwcu 2015 r. oddany jest do użytku wybudowany odcinek ul. Cyraneczki od Sybiraków. Użytkowanie jest ograniczone, bo na końcu trzeba się przebijać wertepami do Julianowskiej, ale przynajmniej kawałek można jechać po asfalcie. Projekt przebudowy skrzyżowania jest gotowy, ale… zmieniły się rzędne na wybudowanym fragmencie w stosunku do projektu. Trzeba zatem zmienić projekt, projektant dostaje więcej czasu, do września 2015 r. Ale nie da się zrobić skrzyżowania bez wcześniejszego zrobienia przepustów, to dość oczywiste. A tam wojewoda czeka na dokumenty a wciąż nie wiadomo, kto może zapłacić odszkodowanie za działkę.

Czyli mapa do celów projektowych była nieprawidłowa, projekt był nieprawidłowy, a jeśli tej brakującej działki nie było na mapie ewidencyjnej (podobno), to i ta mapa była nieprawidłowa.

W październiku 2015 r. wiadomo już, że skrzyżowania nie będzie.

Jeśli ktoś chciałby przeczytać więcej o zaginionej działce, podaję linki:

https://jozefoslawdwazero.pl/70-m-ul-cyraneczki/

https://jozefoslawdwazero.pl/skrzyzowanie-julianowskacyraneczki-cd/

 Powiat i gmina przesuwają pieniądze w swoich budżetach na 2016 r..

2016

Wojewoda unieważnił wcześniej pozwolenie na budowę części A, w końcu udało się ustalić kto może zapłacić za sporną działkę, gmina reguluje zobowiązania i można złożyć wniosek o pozwolenie na budowę. W marcu pozwolenie na budowę zostaje wydane i… nic.

3 miesiące zajmuje ogłoszenie przetargu. Dopiero w lipcu przetarg jest rozstrzygnięty, na początku sierpnia wykonawca jest wprowadzony na budowę i zaczyna pracować nad tymczasową organizacją ruchu (trzeba uzyskać zgodę Starosty, wyprodukować tablicę itp.). Zdesperowany piszę interpelację w tej sprawie: https://jozefoslawdwazero.pl/interpelacja-cyraneczki-i-wilanowska/

We wrześniu, zamiast w wakacje, wykonawca zamyka skrzyżowanie. Na szczęście udało się otworzyć tymczasowy łącznik Julianowskiej z Cyraneczki przez teren Technicoloru dla autobusów i budowa przebiega sprawnie, pogoda sprzyja. W grudniu cieszymy się nowym skrzyżowaniem, udało się ekspresowo i przy zminimalizowanych utrudnieniach.

A teraz o odcinku Cyraneczki od Ogrodowej do Osiedlowej.

Na początku roku Starosta informuje gminę, że ten odcinek będzie budowany w 2016 r., a prace mają się zacząć jeszcze przed wakacjami. Piszę o tym w lutym 2016 r. Wniosek o decyzję ZRID ma być przygotowany w oparciu o wykonany wcześniej projekt.

Do projektu trzeba zaktualizować mapę do celów projektowych, zlecenie dostał jakiś geodeta, robotę zgłosił, wykonał pomiary i oddał operat do powiatu, do ośrodka dokumentacji geodezyjnej i kartograficznej. Ten jednak dokumentację zakwestionował i powstał spór – a mapy do celów projektowych nie było. W końcu geodeta poprawił operat, ośrodek zaktualizował mapę – można kontynuować przygotowanie dokumentacji projektowej, minęło 3 miesiące.

Ale do wniosku ZRID potrzebna jest jeszcze mapa podziałowa, czyli projekt nowych granic działek, które podlegają wywłaszczeniu. To też robi geodeta, który pobiera mapy z ośrodka, projektuje nowe działki. Projektować można na aktualnej mapie, co jest związane z dość skomplikowaną metodą rezerwacji nowych numerów działek. Może się zdarzyć, że wcześniej jakiś inny geodeta dzieli tę samą działkę i to blokuje ją aż do wprowadzenia tego podziału do zasobu geodezyjnego. A podziały działek wprowadza się decyzją administracyjną.

I okazało się, że jedna z działek, którą obejmuje budowa ul. Cyraneczki jest zablokowana, bo gmina przystąpiła wcześniej do tzw. regulacji stanu prawnego ul. Osiedlowej.

Tu warto przypomnieć sobie ostatnią historię z u. Działkowej, gdzie właściciel działki wygrodził fragment drogi, bo gmina nie uregulowała stanu prawnego tej drogi. W Polsce większość dróg nie ma uregulowanego statusu, tzn. są to drogi po których jeździmy, ale gmina nie jest właścicielem gruntów, po których ona przebiega. Spadek po dawnych czasach. Żeby uniknąć takich sytuacji jak na Działkowej, ale również po to, by można było np. przeprowadzić remont ulicy, utwardzić pobocze itp., gminy regulują stan prawny swoich dróg. Regulacja polega na wykonaniu wydzieleniu z prywatnych działek tej części, która jest użytkowana jako droga i następnie przejęcie ich na własność gminy. Przy czym regulacja taka może oznaczać odszkodowania dla właścicieli, ale jest prawo, które mówi, że w określonych przypadkach odszkodowanie nie przysługuje. Dotyczy to działek, które pozostawały w dniu 31 grudnia 1998 r. w ich władaniu i zostały zajęte pod drogi publiczne. Gminy w takim przypadku nie mogą płacić odszkodowania – muszą dokonać regulacji a decyzję w sprawie ustalenia własności podejmuje wojewoda.

W 2014 r. gmina rozpoczęła regulację ul. Osiedlowej. Geodeta na zlecenie gminy przygotował mapę z nowymi fragmentami działek i zablokował je aż do czasu wprowadzenia zmian do mapy ewidencyjnej. Mamy rok 2016, do wniosku ZRID potrzebna jest mapa podziałowa, ale dla jednej działki nie można jej zrobić, więc skompletować wniosku się nie da. Co tu robić?

Decyzję administracyjną podejmuje wojewoda na wniosek gminy. Mapa podziałowa jest częścią tego wniosku. Trzeba jeszcze zebrać inne dokumenty – dowody, które wskazują, że droga była w użytkowaniu przez gminę. Te dokumenty pozyskuje się z m.in. z ewidencji gruntów i budynków, prowadzonych przez powiatową geodezję. Okazało się, że gmina wysyła do powiatu wniosek, pismo czy cokolwiek, a w powiecie sobie to trochę poleżało. W efekcie dokumentacja do wojewody nie była gotowa, działka była zablokowana itd. Itd.

Odkorkowało się, wniosek szybko przygotowany – ale cała dokumentacja dotyczy kilkudziesięciu działek, a wojewoda rozpatruje takie sprawy latami.. Co tu robić??

Gmina prosi wojewodę o przyśpieszenie procedury dla tej jednej konkretnej działki. A trzeba pamiętać, że to procedura zgodnie z KPA. Trzeba zawiadomić strony, czyli wysłać zawiadomienie, poczekać na zwrotki, zebrać dokumentację, wydać decyzję, wysłać zawiadomienie, poczekać na zwrotki, ktoś się może odwołać, itd.itd. O dziwo, wojewoda wydaje decyzję błyskawicznie.. tylko nie dla tej działki co potrzeba.. No to jeszcze raz, prośba ale o inną działkę. No to się zaczyna: zawiadomienie, zwrotki. Ale okazuje się, że nie można zawiadomić właściciela, ponieważ nie żyje. Co wtedy? Trzeba ustalić spadkobierców. Na szczęście w tym przypadku gmina dotarła do spadkobiercy. Szczęśliwie szybko udało się to wyjaśnić – potrzebne było jakieś poświadczenie, nie chcę wchodzić w szczegóły. Gdyby okazało się, że jest jakiś spór między spadkobiercami, nie można byłoby skutecznie powiadomić stron i decyzja zostałaby odłożona w czasie na wiele miesięcy albo lat.

O budowie ul. Cyraneczki w 2016 r. można zapomnieć.

A ja we wrześniu 2016 r piszę, znowu w desperacji, o upływającym czasie: https://jozefoslawdwazero.pl/czas-plynie/

2017

W końcu wojewoda wydaję decyzję na tę działkę, w lutym mapa ewidencyjna jest zaktualizowana i można dalej kompletować wniosek. Teraz wniosek o ZRID składa gmina, ponieważ powiat nie widzi możliwości kontynuacji ul. Cyraneczki w kierunku Konstancina i odstępuje od budowy. Ustalenie jest takie, ze powiat przekaże gminie całą dokumentację projektową łącznie z mapami podziałowymi (dla odcinka Ogrodowa-Osiedlowa i Sybiraków do torów trasy siekierkowskiej), a ta uzyska decyzję i będzie ulicę budować. Pieniądze na Cyraneczki są zabezpieczone w budżecie na 2017 r.

Można składać wniosek, ale…. Projektant, który podpisał się pod projektem stracił uprawnienia. Więc trzeba znaleźć nowego projektanta, który przerysuje projekt i się pod nim podpisze.

Wreszcie w wakacje wniosek jest złożony, a decyzja ZRID wydana we wrześniu. Tym razem przetarg jest szybko ogłoszony. Najniższa oferta przekracza zabezpieczone środki o prawie 2 mln zł..

W takim przypadku, burmistrz może przetarg unieważnić lub poprosić Radę Miejską o przyznanie dodatkowych środków. Tym razem szybko, bo jeszcze we wrześniu, Rada Miejska dokłada pieniędzy i można podpisywać umowę z wykonawcą! Budowa zaczyna się w październiku 2017 r. W listopadzie 2017 r. urząd zostaje poinformowany o odwołaniu od decyzji ZRID, złożonym do wojewody przez mieszkańców.

Resztę Państwo już znacie z poprzedniego artykułu o Cyraneczki.

To moje pisanie nie ma na celu usprawiedliwianie kogokolwiek. Pokazuje raczej, jak wiele procesów jest ze sobą splecionych, jak wiele jest do zrobienia w organizacji pracy. Projektowe podejście do realizacji zadań wymusza określenie ryzyk i sposobu ich rozwiązania. Nie da się wszystkiego przewidzieć, błędy się zdarzają, ale można adekwatnie reagować. W końcu każdy projekt to ciągłe planowanie, realizacja, wnioski, nowe planowanie i realizacja itd.

Robert Widz

Radny Rady Miejskiej w Piasecznie

15.10.2018 r.

 

Zapewne wielu z nas pamięta jedno z najważniejszych haseł PIS z kampanii w 2016 r.: „Polska w ruinie”. Zastanawiałem się wówczas o co chodzi? Przecież gołym okiem było widać, że ruiny nie ma, że kraj się rozwija i pięknieje. Oczywiście zawsze są obszary, które wymagają zmiany, ale ruina? Kto w to uwierzy? A jednak taka narracja znalazła zwolenników. Największe osiągniecia 8 lat rządów Platformy i PSL umniejszono lub przywłaszczono, a konsekwentne działania propagandowe spowodowały, że znaczna część społeczeństwa w to uwierzyła.

Ten sam propagandowy mechanizm schodzi do gminnej,  a nawet „wiejskiej” polityki, co obserwujemy na lokalnych forach społecznościowym.

Józefosław NIE JEST w ruinie!

Ostatnie 4 lata to ogromny sukces naszej społeczności, którą Kasia Krzyszkowska-Sut i ja reprezentujemy w Radzie Miejskiej w Piasecznie. Zaangażowanie samych mieszkańców w akcje i konsultacje społeczne, nowy plan miejscowy, inwestycje i remonty drogowe, na które tak długo czekaliśmy. Zakończone inwestycje to efekt kilkuletniej pracy, kolejne inwestycje są w budowie a kolejne czekają na realizację. O wszystkim informujemy bardzo szczegółowo na stronie www.jozefoslawdwazero.pl, którą od 4 lat prowadzimy. I choć nie wszystko jest idealnie a inwestycje powodują przejściowe utrudnienia, to jednak dzieje się dużo i mamy powody do zadowolenia.

Nie dajmy się zwieść banalnej krytyce, wystarczy rozejrzeć się dookoła, popatrzeć na zdjęcia sprzed kilku lat. Nasz Józefosław pięknieje, staje się bezpieczniejszy i wygodniejszy!

Mając wiedzę i doświadczenie oparte na 4-letniej pracy w Radzie Miejskiej zdecydowałem się ponownie starać się o Państwa głosy poparcia jako kandydat do Rady Miejskiej. Jeżeli udało się tak wiele, to trzeba tę pracę kontynuować, by w Józefosławiu, Julianowie oraz w całej gminie Piaseczno żyło się lepiej. Jestem kandydatem Koalicji Obywatelskiej, wspólnego komitetu Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, dla nas oprócz lokalnych spraw, ważne są demokracja, konstytucja, samorządność i praworządność.

Przedstawiając program Józefosław 2.0 w 2014 r. podjęliśmy zobowiązanie, z którego teraz możemy się rozliczyć. Podsumowanie tego, co gmina Piaseczno zrobiła dla Józefosławia znajdą Państwo na stronie: https://jozefoslawdwazero.pl/jozefoslaw-201/

Jesteśmy dumni, że stało się to z naszym udziałem. Następnym krokiem będzie nowa propozycja dla naszych mieszkańców. Ta propozycja powstaje z Wami i wciąż macie Państwo na nią ogromny wpływ – zachęcamy do użycia aplikacji mobilnej, wysyłania maili i zgłaszania Waszych potrzeb. Wreszcie zapraszamy do bezpośredniego kontaktu – będziemy Państwa informować, gdzie w najbliższym czasie można będzie nas spotkać.

Najważniejszy jest Państwa udział w wyborach – przyszłość naszej lokalnej ojczyzny zależy od każdego z nas.

Robert Widz

Radny Rady Miejskiej w Piasecznie w kadencji 2014-2018

24.09.2018

 

Odkąd zostałem radnym Rady Miejskiej w Piasecznie zderzyłem się z administracją, „wychowany” na korporacyjnych zasadach musiałem zrozumieć procedury, organizację pracy, prawo administracyjne, reguły tworzenia budżetu gminy. Pomimo tych wszystkich uwarunkowań i reguł, administracja to przede wszystkim ludzie. Spotkałem świetnych, zaangażowanych urzędników, takich którym się „chce”. Nie miałbym żadnych oporów, by zatrudnić ich w firmie, w której kiedyś pracowałem. Spotkałem też takich, którzy wiedzieli i wiedzą, że się nie da, których „stary” schemat zainfekował „na zawsze”, dla których liczy się to, że się robi – a nie to, że się robi. Większości urzędnikom zależy, naprawdę się starają, wtedy razem można pokonywać formalne bariery.
Bo świat urzędniczy to świat formalnych barier, interpretacji prawa i procedur. Prawo i procedury stworzone po to, by nasze życie porządkować i zabezpieczać. Skutki uboczne odczuwamy my, obywatele, gdy przyjdzie nam się zderzyć z urzędniczym światem.
Nasz świat to codzienne troski. Niektóre z tych codzienności nam dokuczają: brak bezpiecznej ulicy, utrudnienia w dojazdach do pracy i szkoły, brak miejsc w przedszkolach czy przepełniona szkoła. Za rozwiązanie niektórych z tych problemów odpowiadają urzędnicy. Jedni przygotowują inwestycję, inni to kontrolują. I kiedy zaczyna się administracyjna procedura związana z realizacją jakiegoś zadania, urzędnicy robią swoją robotę: dbają o to, by wszystkie dokumenty, decyzje, projekty były przygotowane idealnie. Inni skrupulatnie sprawdzają, poprawiają, mają wątpliwości, które trzeba wyjaśnić, zastanawiają się czy to można zrobić tak a może trzeba zrobić inaczej. W tej całej administracyjnej machinie zadanie i czas przestają mieć znaczenie. Każdy stara się przecież robić swoją robotę najlepiej.
Więc jeden urzędnik pisze pismo, a drugi mu odpowiada. Jeden urzędnik decyduje tak, drugi urzędnik to podważa i „nakazuje” robić inaczej. To wszystko pomiędzy urzędami: gmina do powiatu, powiat do gminy, powiat do wojewody, wojewoda do gminy, gmina do ministerstwa, ministerstwo do wojewody. Niezliczona ilość kombinacji. Każdy urzędnik robi swoją robotę najlepiej jak potrafi, na biurku spraw, pism, decyzji czeka cały stos. Czas przestaje mieć znaczenie.
Jest taki przypadek, dla mnie „książkowy”.
Starosta wydaje gminie pozwolenie wodno-prawne na jej wniosek. Jest to część dokumentacji niezbędnej do wydania pozwolenia na budowę, wydawanego również przez Starostę. Od decyzji wpływa odwołanie, które rozpatruje wojewoda. Urzędnik wojewody rozpatruje odwołanie, bada skrupulatnie całą sprawę. I dopatruje się, że pozwolenie wodno-prawne zostało wydane dla Gminy a powinno być wydane na Burmistrza Miasta i Gminy. Więc urzędnik wojewody zwraca się do gminy o uzupełnienie dokumentacji o prawidłowo wydane pozwolenie. Ale do tej pory, wszystkie pozwolenia wydawane były na wniosek gminy, nie burmistrza. Starosta, który wydał pozwolenie wodno- prawne stoi na stanowisku, że decyzja została wydana prawidłowo. Wojewoda jednak upiera się przy swoim stanowisku, podaje interpretację i nakazuje uzupełnić dokumentację o prawidłowo wydane pozwolenie wodno-prawne. Czyli gmina powinna tę samą dokumentację złożyć do starostwa ponownie, tylko wnioskodawcą powinien być Burmistrz. Starostwo się nie zgadza i wysyła pisma do ministerstw z prośbą o interpretację. Więc teraz inni urzędnicy, tym razem w ministerstwach studiują ustawy, wyroki sądów administracyjnych i wydają swoje opinie. Jedna jest zgodna ze stanowiskiem wojewody. W końcu właściwe ministerstwo wydaje opinię, która pozwala urzędnikowi „odpuścić” temat, czy to powinien być burmistrz czy gmina. Cała ta korespondencja zajęła 6 miesięcy.
Najgorszy urzędnik to taki, który czegoś nie chce zrobić i wyszukuje wszelkie argumenty, które uzasadniają jego stanowisko. Radca prawny pisze stosowną opinię, przywołuje wyroki sądów administracyjnych. Oczywiście tylko tych, które są zgodne z obraną linią. Nazywam takich urzędników betonem. Taki urzędnik nie wyjdzie poza schemat, nie zastanowi się nad konsekwencjami. On wie, nie chce i koniec. Przecież nie może złamać prawa. Wtedy też używane jest argument-straszak: naruszenie dyscypliny o finansach publicznych. Nie można narażać siebie i burmistrza na konsekwencje wynikające z dyscypliny o finansach publicznych! Na takiego betonowego urzędnika nie ma sposobu: beton można jedynie kruszyć. A że kruszenie betonu to mozolna i ciężka praca, nie każdemu się chce.
Inny przykład. Gmina zwróciła się do Powiatu o bezpłatne udostepnienie informacji z powiatowego zasobu geodezyjnego. Teraz mamy przypadek, kiedy jeden urząd coś od drugiego urzędu chce, powołując się oczywiście na odpowiednie zapisy ustaw. Nie jakieś tam widzi-mi-się, te dane potrzebne są do realizacji publicznych zadań gminy. To też nie jest jakiś „Kowalski” (do którego oczywiście nie ma zaufania), tylko URZĄ. Ale jeden urzędnik w powiecie uważa, że nie może tych danych wydać bezpłatnie a gmina może sobie te dane kupić, wszystko oczywiście wytłumaczone interesem publicznym. Do tego urzędnik powiatowy jest sprytny – nie wydaje decyzji odmownej, od której można się odwołać. Pisze do gminy pismo o uzupełnienie, wyjaśnienie itp. Pismo się przeleży tu i tam, mijają miesiące. W końcu gmina żąda wydania decyzji. Urzędnik jest pod ścianą, przygotowuje decyzję a Starosta podpisuje. Oczywiście decyzja odmowna. Więc gmina się od decyzji odwołuje do organu wyższej instancji – poziom wojewódzki. Mamy do czynienia z organem, który również dba o interesy publiczne i podziela stanowisko Starosty. Uzasadnienie oddalenia skargi wywołuje tylko uśmiech – kopiuj i wklej z argumentacji Starosty. Więc, żeby ten beton kruszyć, pozostaje odwołanie do sądu, co gmina czyni. Dochodzi do rozprawy i Sąd uchyla decyzję Starosty i organu odwoławczego. Spór pomiędzy gminą a powiatem trwał lata, w tym czasie gmina nie korzystała z danych, które mogły mieć istotny wpływ na podejmowane decyzje w zakresie inwestycji gminnych. Czy takiemu urzędnikowi powiatowemu jest teraz głupio? W końcu nie miał racji. Nie sądzę – jest przekonany, że zrobił wszytko by bronić publicznego interesu. Tylko czyjego? Gdyby te dane zostały udostępnione wcześniej, nie było pism, odwołań, sądów, całej tej jałowej roboty. Ale ten urzędnik powie: mógłby być zarzut naruszenia dyscypliny finansów publicznych, mogła przyjść kontrola NIK itp. Itd. Mogła..
Takich urzędników nie lubię – otwarcie. Dla nich najważniejsze jest słowo NIE z odpowiednim uzasadnieniem. To oni tworzą równoległy świat administracji, w którym intencja i cel przestaje mieć znaczenie. Najważniejszy jest własny „….chron”. A przecież, jeśli ktoś boi się odpowiedzialności, może sobie znaleźć inne zajęcie. Naprawdę, nie ma obowiązku brania na siebie takiego ciężaru, jakim jest dbanie o dyscyplinę finansów publicznych.
Niedawno sam złożyłem skargę na działanie burmistrza. Ktoś się zapyta: jaki sens ma składanie skargi na burmistrza, z którym się razem współpracuje. Wiadomo, burmistrz nie zna się na wszystkim, ma swoich urzędników, to oni przygotowują odpowiedź TAK lub NIE. Dostałem odpowiedź NIE.
Jestem w sporze ze starostwem powiatowym o udostępnienie danych z powiatowego zasobu. Tam też jeden z urzędników uznał, że czegoś nie można zrobić. Inaczej interpretujemy tę same artykuły ustawy. Czekam na rozprawę przed sądem.
Nie odpuszczam. To jest mój wkład w kruszenie betonu.
Robert Widz
Radny Rady Miejskiej w Piasecznie
2.09.2018

Po wczorajszej informacji o zakupie przez gminę budynku w Józefosławiu, przy ul. Julianowskiej 67A, na forum FB toczy się dyskusja, w której głównie słyszy się głosy przeciwników tego zakupu.

Staram się zrozumieć, o co chodzi  krytykom tej inwestycji.

Bo przecież nie o to, że Klub Kultury i Biblioteka będą miały większe powierzchnie i będą mogły przygotować lepszą ofertę dla mieszkańców. Z tego można się tylko cieszyć.

Czy chodzi o to, że gmina „marnotrawi” nasze pieniądze, decydując się na zakup budynku, a nie obecny wynajem powierzchni?

A czy lepiej mieszkać w wynajętym czy własnym? Na jakiej zasadzie podejmujemy taką decyzje? Może wystarczy wziąć kalkulator i sobie policzyć? Bo ktoś w gminie to policzył. Działka 2500m2, powierzchnia użytkowa budynku 1000m2, garaż podziemny 500m2. Budynek z windą w dobrym stanie technicznym, nadającym się do użytkowania od zaraz. Cena całkowita 6 mln złotych. Zapewne wiecie Państwo, ile kosztuje m2 działki w Józefosławiu, wiecie też ile kosztuje tutaj  m2 mieszkania w stanie deweloperskim. To pozwali Wam na szybką ocenę wartości nieruchomości a gmina kupuje nieruchomości na podstawie wyceny rzeczoznawcy majątkowego. Można też się zastanowić, ile może kosztować wybudowanie nowego budynku usługowego? Ile czasu może to zająć? Ale i racjonalny finansowo zakup można podważyć, mieć wątpliwości i spekulować.

Czy chodzi o to, że lokalizacja jest zła?

Budynek jest w centralnym miejscu Józefosławia, znajduje się obok szkoły, w pobliżu są przystanki komunikacji miejskiej, w dogodnej odległości dla mieszkańców Julianowa, 150 m obok, przy szkole, jest parking publiczny na działce 2000 m2, zakupionej przez gminę w ubiegłym roku. Czy jest to lepsza lokalizacja niż przy ul. Ogrodowej (proponowanej w projekcie mpzp)? – tak. Czy jest to lepsza lokalizacja od ul. XXI w. (proponowanej przez grupę mieszkańców razem z sołtysem)? – tak. Więc o to chyba też nie chodzi, chyba że ktoś czegoś nie wie – to może warto poczekać na kolejne informacje?

Czy chodzi o to, że w budynku znajdują się lokale użytkowe, również potrzebne mieszkańcom?

Tak, są one potrzebne. I sklep, i dentysta, i gabinet kosmetyczny i inne usługi też. Czy bardziej niż dodatkowe pomieszczenia dla biblioteki czy klubu kultury? Tak samo. Ale jeśli gmina może zakupić budynek teraz i przenieść tam swoje usługi publiczne zamiast wejść w długotrwały proces inwestycyjny budowy nowego budynku, to nie ma w tym nic głupiego. Umowy najemców z poprzednim właścicielem będą przez gminę respektowane, terminy wypowiedzenia tych umów się nie zmieniają. A to, że właściciel budynku może zmienić zdanie co do okresu i warunków wynajmu swoich powierzchni jest oczywiste i sytuacja obecnych najemców właśnie to potwierdza. Podobnie przecież może postąpić właściciel budynku, w którym gmina obecnie wynajmuje pomieszczenia na swoje cele. Nie można winić gminy o biznesowe decyzje właściciela budynku. Obecnie funkcjonujące usługi, jeśli były potrzebne, pojawią się zapewne w innej lokalizacji. Do momentu określenia ostatecznego planu zagospodarowania budynku nie można ze 100% pewnością powiedzieć, że zniknie Quchnia czy dentysta czy ktoś inny.

Czy chodzi o to, że nie wiadomo jakie prace adaptacyjne trzeba wykonać?

Przed zakupem dokonano technicznej inwentaryzacji budynku, oszacowano koszty adaptacji tak, jak Państwo sami szacują sobie koszty np. remontu łazienki. Dziś wiadomo, że w budynku będzie Klub Kultury i Biblioteka a nie będzie przedszkola – bo szacowane koszty adaptacji byłyby zbyt duże i powierzchni byłoby za mało. Gmina nie może wydać pieniędzy publicznych na projekt techniczny adaptacji budynku tak długo, jak nie jest jego właścicielem. Dopiero teraz, po podpisaniu aktu notarialnego, wydział inwestycji może przystąpić do projektowania, określenia kosztów (z kosztorysów wykonawczych) i remontu. Nie ma co spekulować ile to będzie kosztowało, bo adaptacja to nie tylko ściany działowe i podłogi ale również wyposażenie sal.

Czy chodzi o to, że nie słuchamy głosu mieszkańców?

Nie słuchamy tych, którzy uważają, że przy takiej możliwości zakupu budynku gmina powinna dalej wynajmować pomieszczenia na potrzeby Klubu Kultury i Biblioteki (niezależnie od tego od kogo). Nie słuchamy tych, którzy uważają, że dotychczasowy właściciel nie może sprzedać swojej własności, bo nie gmina jest adresatem tej uwagi. Wreszcie nie słuchamy tych, którzy oprócz krytyki, nie mają żadnych sensownych i realistycznych propozycji, które gmina mogłaby zrealizować. Dwoje radnych z Józefosławia nie podejmuje decyzji o zakupie nieruchomości na rzecz gminy – robi to cała Rada Miejska. Insynuowanie, że ci radni, którzy głosowali za tym zakupem są niegospodarni i urządzają sobie z obrad sesji przedstawienie jest zwykłym pomówieniem.

To o co chodzi?

Jeśli ktoś ma wątpliwości co do celów zakupu i specyfikacji budynku, zawsze może poczytać dostępne materiały na ten temat. Może obejrzeć sobie nagranie z sesji, kiedy Rada Miejska podejmowała decyzję w tej sprawie. Jak nie wiadomo o co chodzi, to znaczy że czyjeś interesy zostały naruszone. Tak, zostały naruszone interesy najemców – nie przez gminę tylko przez właściciela, który zdecydował się sprzedać swoją własność, Tak, został naruszony interes wynajmującego gminie powierzchnię użytkową, bo gmina wyprowadzi się z obecnej lokalizacji. Chodzi zatem o obronę własnych interesów pod wielkim hasłem obrony interesów ogółu mieszkańców Józefosławia. Do tego chodzi jeszcze o krytykę wszelkich działań gminy, burmistrza i radnych w imię realizacji swoich zamierzeń politycznych. Sołtys Józefosławia jest byłym wiceburmistrzem Piaseczna, byłym starostą powiatowym odsuniętym przez wyborców od władzy w wyborach 2014 r.

Krytykom zakupu tego budynku zrzedną miny, jak mieszkańcy zaczną korzystać z nowej biblioteki i przyjdą na zajęcia lub koncert do nowego klubu kultury. Do tego czasu niech sobie (ci krytycy) krzyczą o niegospodarności, spekulują o motywach, narzekają na to, jak gmina nie realizuje potrzeb naszych mieszkańców.

A jak jest naprawdę wystarczy się rozejrzeć i przypomnieć sobie co się działo wcześniej.

Robert Widz

Radny Rady Miejskiej w Piasecznie

20.04.2018

PS.

Dla przypomnienia – na stronie urzędu można znaleźć petycję mieszkańców i Rady Sołeckiej Józefosławia ze stycznia 2018 w sprawie zakupu i odpowiedź Burmistrza w tej sprawie: http://bip.piaseczno.eu/artykul/347/4402/petycja-mieszkancow-jozefoslawia-w-sprawie-zakupu-nieruchomosci-pod-centrum-kultury

A ja się zastanawiam, jak można protestować przeciwko temu, żeby gmina zakupiła w Józefosławiu nowy budynek na publiczne cele. Koleżanki i koledzy z Rady Miejskiej, którzy zaakceptowali wydatek 6 mln zł dla Józefosławia też tego nie rozumieją.